Na początek…

Mieszkamy już tu od 2 tygodni, ale dopiero teraz udało się uruchomić stronę, więc postaram się w miarę streścić co w chałupie zastaliśmy i co udało nam się do dziś zrobić.

  • Przede wszystkim były chabazie – pokrzywy ponad 1,5m wysokości, maliny, ostrężyny i inne. Krzysiek zgolił te najbliżej domu, z resztą sukcesywnie robią porządek nasze samobieżne, automatyczne wykaszarki – model KOZA.
  • Pierwsze odpalenie kuchni skończyło się zadymieniem całej chałupy: szyber zblokowany, piec po stronie pokoju spękany. I w pierwszą niedzielę w Dolinie Szeptów zamiast się napawać ciszą i spokojem, Krzysiek musiał robić za zduna. Ale szybka naprawa zakończona sukcesem, kuchnia grzeje wspaniale, ciąg jest świetny, nic nie dymi.
  • Na sygnale też trzeba było robić podstawową instalację elektryczną, bo strach było cokolwiek do niej podłączać, nie wspominając o bardziej wymagających urządzeniach jak np. czajnik elektryczny.
  • Po długich poszukiwaniach (wzmożonych gdy zawartość toalety zaczęła nam się wylewać do piwnicy) udało się zlokalizować szambo, ponieważ rura kanalizacyjna była zgnieciona, trzeba było zrobić obejście, ale na szczęście już możemy zasiadać na białym tronie bez większych obaw.
  • W Rzeszowie nabyliśmy używaną kuchnię gazową, a po drodze jeszcze udało się zdobyć piekarnik – „brandurę” – do kaflowej, bo stary był dziurawy. I jeszcze zlokalizowaliśmy źródełko… Szybka, ale udana akcja.
  • Urządzamy się po trochu z użyciem mebli zastanych na miejscu i przywiezionych nam przez rodziców. Kto by pomyślał, że tyle tych gratów nam się nazbierało…
  • Krzysiek dzień w dzień tnie, piłuje, łupie, rąbie, ale ilość opału sukcesywnie rośnie. Na szczęście materiału do palenia na naszych działkach jest sporo.
  • Po za tym wiele innych drobnych prac poprawiających funkcjonalność i estetykę naszej chałupki.
  • No i na koniec udało się w końcu uruchomić stronę i Facebooka 😉

A, jeszcze w międzyczasie do weterynarza musieliśmy jeździć. Naszej Piratce niestety zaczęło bardzo ropieć ślepe oko, trzeba było usunąć 🙁 Kota już po operacji, strasznie cierpi z powodu konieczności noszenia kołnierza… jeszcze tydzień musi wytrzymać do zdjęcia szwów. Po za tym czuje się dobrze, tylko jest jeszcze bardziej nieznośna jak wcześniej 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *