Nasza nowa miejscówka nas nie rozpieszcza, nie dość że mamy mnóstwo pracy to jeszcze nam dokłada…
Tydzień temu podczas wichury złamało nam olbrzymią starą czereśnię która rosła koło chałupy, na szczęście główny konar poleciał w przeciwną stronę, a nie na dach. Jednak przez ostatnie dni żyliśmy w stresie, bo zostały jeszcze dwa mniejsze konary pochylone w stronę domu. Jeden Krzyśkowi udało się zwalić w miarę bez problemu, a za ostatni długo musieliśmy się zastanawiać jak się zabrać, aby nam nie zdemolował dachu.
Dzisiaj jednak nadszedł ten dzień, kiedy Krzysiek znowu musiał się popisać swoimi wszechstronnymi umiejętnościami. Serca mieliśmy w gardłach, ale trześnia została pokonana 🙂
Szkoda pięknego starego drzewa i części naszej „dżungli”, która została pogrzebana pod ciężkimi konarami. Pod chałupą zrobiło się teraz strasznie łyso… 🙁 Ale całe szczęście, że dachu nad głową już na starcie nie straciliśmy. A przynajmniej o opał nie musimy się martwić, starczy pewnie jeszcze na następną zimę. Tylko roboty od groma, żeby to wszystko teraz pociąć i poskładać…